Dosyć często rodzice stają przed podobnym dylematem, jak ten w tytule.
Równie często szkoła jest stawiana w takiej sytuacji, przez rodziców.
Stwierdzenie, że dziecko nie może chodzić na angielski o wyznaczonej (czasami jedynej, możliwej) porze, powoduje mały konflikt interesów. Szkoła stara się (!) poustawiać tak plan zajęć, żeby tych konfliktów uniknąć. Tyle, że często się to nie udaje. Plany lekcji ze szkół państwowych, do których musimy się dostosować, już i tak wymuszają sporą gimnastykę w układaniu planu. Dodatkowo, ułożenie grup tak, aby uczniowie byli na tym samym poziomie to jest sporą sztuką.
Ja wiem, że każdy uważa, że akurat dla jego dziecka, można zrobić jakiś wyjątek. Tyle, że tych „koniecznych” wyjątków jest mnóstwo – około 40% zgłoszonych. Nie da się wszystkim dogodzić, mimo iż się staramy.
Gdybym brał wszystkie, dodatkowe wymagania rodziców to plan nigdy by nie był ułożony.
DRODZY RODZICE
Jeżeli komukolwiek z Was powiem, że się nie da to oznacza, że się nie da.
A może by tak zajęcia dodatkowe dopasować do naszego planu lekcji?
A jak już NIC się nie da zrobić to warto pomyśleć o tym, co się, w życiu, dziecku bardziej przyda.
Polecam tę opcję 🙂